wawel wawel
772
BLOG

BĘDĄC SPRZECZNYM WE WNĘTRZU...

wawel wawel Kultura Obserwuj notkę 29

 

Czym jest niezgoda? Czym sprzeczność wewnętrzna? Szata zszyta z kawałków jedwabiu i skóry pęka co rusz. Czemu zszywasz? Nie stać cię na uszytą z jednego kawałka? Skóra do jedwabiu? Ci, którzy mają grubą skórę, nie mają jednolitej, jednorodnej myśli. Skrawki jedwabnej prawdy nadwyrężane są przez płachty skóry z wołu. Ten jedwab, by inni widzieli. Ta skóra, by ukryć wrzody. Wrzody dziwnych pragnień. Dziwność nie jest do podziwiania. Do podziwiania jest piękno.

Będąc sprzecznym we wnętrzu – nigdy nie sprzeciwisz się zewnętrzu, obrócisz się tą częścią, co przylega do świata. Zawsze zgodnie, zawsze przyległy i polegniesz. Powiesz co chcą, myśląc co chcesz. Fałszywy heros. Rozdzielony ojciec z synem, myśl ze słowem. Osierocony syn bezdzietnego ojca. Wehikuł czasu. Jesteś niezniszczalny, jak wszystko, co jeszcze nie istnieje. Nigdy nie umierasz, boś nienarodzony. Ciało z kolejnych warstw ubrań. Układanka z kamyków, którą i tak roztarga ten, co jeden inicjał kopii księgi niebieskiej napisze na piasku twojej plaży. Unikasz spójnych. Spójny cię odpycha albo wyciąga z odwłoku siebie samego. Spójny nie ma wyboru. Sprzeczny zawsze ma wybór. Jak opój. Jak wyrzucone w powietrze przez dzieci piłki. Jak opiłki. Wybór bieguna magnesu miotającego tobą.

Sprzeczny w sobie zawsze może się obrócić się tyłem do wyzwania, wykręcić się. Wykręcić ręce wyciągające się po pomoc. Nikt nie ma lepszych wytłumaczeń niż sprzeczny. To ich kramy oferują najszerszy wybór tłumaczeń na każdej ulicy w dolnej części miasta. Bohaterzy portów.

Nie chcesz być spójnym. Boisz się, że spójność nie wątpi. Gdy tymczasem, to właśnie sprzeczność nie zna wątpienia. Wątpienie to przywilej spójności. Sprzeczność tylko się kotłuje. Jak piana w miejscu, gdzie zatonęła łódź korsarzy. Dokoła kilku małpek, które przeżyły w tobie.

Kto podzielił niepodzielne na dwoje? Szukaj tego, kto jedną dłonią obejmie jedną rzecz, nie tego, kto dzieli włos, by między jego włóknami się wyślizgnąć, pozostawiając tylko swoją powłokę. Dłoń nabiera, dłoń unosi i podaje. Dłoń pełna żył wypełnionych życiem. Nad dłonią oczy. Dłoń i głos to nie trzcina ani martwe ślady kornika rylca płaczącego i wgryzającego się czernidłem. Litery maluje cień, pokrywając nimi jasność i czystość bieli. Opowieść stawia przed tobą ludzi i rzeczy, które z ciemności wyjmuje i maluje światło twoich oczekiwań i lęków. Malowanie światłem zawsze jest prawdziwe, nawet jeśli jeszcze nie rozpoznajesz obiektu. Światło zalewa wzniesienia, cień pokrywa doliny. Równiny zgodnie podzielone między siebie przez cień i światło – a wszystko to zgodnie z prawem. I tak powstaje bryła. Kreska błądzi. Kreska myśli, myśl kreśli. Myśli, że stworzy swoje prawa. A prawa nie należą, nie przynależą. Są.

Kreska nie wie sama, czy jest światłem czy cieniem. Pogranicznik i skorupa. Woła o dosłowność. O doskonałość, o pełnię. Kula z nitek. Lampion chcący pochwycić słońce i zamknąć w klatce usztywnionych niteczek. Gdzie nie ma kreski – nic nie ma, jest dziura, uskok, brak. Przerwa w której przestajesz myśleć i istnieć. Zastygasz stygnąc. Oddychający stygmat chłodu. Ale nie rozumiesz oddechu i rytmu. Zaostrzona trzcina wbija ci się w oko. Wieczne pióro, wietrzny wskaźnik i wskazówka. Czas cię rozpiął na krzyżu przestrzeni jak przywódcę buntu niewolników. Twoje serce, jak krwista róża wiatrów, wyrywa się we wszystkich kierunkach naraz. Wyśmiewasz wieczność, nie wiedząc, że tym samym ją ustanawiasz i utwierdzasz. Budujesz świat od początku, ryjesz drogi z jednej strony, gdy obracasz się i ryjesz z drugiej strony, te za plecami, już zamieniają się w rzeki chcące cię porwać. Na strzępy. Twoja pewność trwa chwilę. Tę chwilę, gdy dokonujesz obrotu. Jest tylko pomiędzy. Jesteś jak przeciąg. W przeciągu pewnego niepewnego czasu.  Jak postawisz ściany? Czym podeprzesz z przeciwnej strony? Potrzebujesz poziomicy. Z czego i jak ją zrobisz, gdy niesie cię nurt rzeki powstałej z drogi, którą wyskrobałeś w ziemi, co już się obróciła, stygnie i wybrzusza się wewnętrznym ogniem. Czy narysowałeś już słońce, które ma ci pomagać wędrować nocą i kłaść przed tobą tory promieni swojego bladego lustra? Sam. Chcesz być sam. Dlaczego? By nie zobaczyli jak…sam siebie otulasz. Nie ma przy tobie ludzkich dłoni ani rąk boskiego słońca, które włożyłoby by ci tiarę radości rozpoznawania i odwagę do przyjęcia go oraz gotowość do odrzucenia swoich ruin.

Bezwonne powietrze. Zagłodzona ofiara. Ofiara, którą kładziesz na ołtarz, to kości i skóra. Czy te kości kiedyś będą połączone ścięgnami i więzadłami? A może powiążesz je drutem? Karnawałowa figura. Kanciasty kankan. Święta odwrotności i pochody głupców niosących przed sobą szkieletowe pajace, którymi straszą przechodniów. W twoim życiu są tylko przechodnie i mijanie, ale jednak żyjesz i twoja potrzeba bycia zadowolonym jest zaspokojona. Sam dla siebie jesteś przechodniem. Kroczysz z kościstym pajacem swoich myśli na patyku i już nie wiadomo, czy ty go niesiesz, czy on ciebie prowadzi. I mając tylko jedną dłoń wolną – klaszczesz nią. Pajac z kości i skóry milczący znalezionymi wyrazami. Skóra. Gruba skóra na tobie i na pajacu twojej duszy. Skrawki jedwabiu, już postrzępione, tylko drażnią i przepuszczają chłód.

Dłoń nie swoją odrzucasz. Samowystarczalny. Jak popiół. Popiół ma drogę tylko w jedną stronę. Niczego nie roztrząsa. To on jest rozwiewany, ale nie znika, bo zawsze inny proszek przywieje mu wiatr. Wiatr. Twój jedyny przyjaciel w twoim świecie bez przyjaźni. Nieprzyjaźń. Gdzie nie ma jaźni – nie ma przy niej niczego. Nie ma zewnętrza. Jesteś powierzchnią całości wyrzeźbioną z dymu. Wszystko zamykasz w sobie jak wielki, kosmiczny żołądek. Myśleć to strawić. Rozpuścić. Przyjaźń nie istnieje. Jesteś nieprzenikliwy. Twardy pył w kształcie. Płynne, wyschnięte drzewo. I sprzedajesz wióry z siebie. Kartki obietnic. Niezapisane. Czyste jak wspomnienie marzenia nierealnego. Coś gryzmolisz: jestem głodny, boję się, chcę ciebie, by się powielić. I rzucasz je słońcu w twarz, księżycowi pod nogi, trawom w ramiona. Ale twoje święto trwa tylko raz w roku. Już odkręcają koła od drewnianych platform. Krynoliny, szustokory i komże wracają do skrzyń, skrzynie do jaskiń, jaskinie do wnętrza gór, co nie przyjdą do ciebie.

Widzisz? Za tym przejściem wąskim jest morze. Ale trzeba się przeciskać. Płaszcząc się chwilami. Zbierając plecami wodę z lodowatych, kostropatych ścian. Nie wierzysz w morze za skalnym przesmykiem? Nie wierzysz po to, by się nie przeciskać? Wolisz stawiać, jak warunki, swoje ściany, grube jak mury, swoje mury cienkie jak ściany i gładkie jak kamyk oszlifowany przez tokarkę strumienia zmienności. Czemu nie milczysz? Czemu musisz mówić? Kto cię obciążył tym nadmiarem? Co masz mówić? W zamian za co?

Słowo z myśli. A myśl z czego? Szukaj myśli. W mądrości splotu. Dostrajaj się do myśli wiążącej planety. Nie chcesz. Mówisz, że myśli przecież leżą dokoła, fruwają, poniewierają się. Jak kurz. Czy myślisz, że myśli są bezpańskie? Pomyliło ci się. To praw nikt nie stwarza i nie mają nad sobą pana. A myśli, gdy nie zrodzisz, to jej nie doznasz. Myśl odbija i rozszczepia prawo. Jak pryzmat. Myślisz, że myśli to bursztyny po cudzych burzach na brzegu wyśledzonego ślęczenia i grzebania w piasku obcych śladów? Myśli to pszczoły. Ty masz być ulem. I pszczelarzem nie podjadającym miodu z własnej pasieki. Chcesz mieć wiedzę, która niczego od ciebie nie chce. Jak szatę, jak łuk, jak wicher, jak cesarstwo. A wiedza to chłonięcie i błyskawica. I podzięka i zachwyt. I morze w dłoni wyciągniętej ku

wawel
O mnie wawel

OD NIEDAWNA PISZĘ TEŻ NA DRUGIM BLOGU JAKO    W A W E L  2 4 https://www.salon24.pl/u/wawel24/ Uszanować chciałbym Niebo, Ziemi czołem się pokłonić, ale człowiek jam niewdzięczny, że niedoskonały... =================================================== Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór. 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody. 3.10.04.2011 WARSZAWA, KRAKÓW –- PAMIĘĆ I OBURZENIE======= ================ P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE H U M O R -S A T Y R A -G R O T E S K A -K A B A R E T 1.KSIĘGA POWIEDZEŃ III RP czyli ZABIĆ ŚMIECHEM 2.KABARET TIMUR PRZEDSTAWIA czyli Witam telefrajerów... 3.III RP czyli Zmierzch Różowego Cesarstwa 4. Biłgoraj na tarasie - SZTUKA PRZETRWANIA DLA ELYT Z AWANSU 5.MANIFEST KBW czyli Kuczyński, Bratkowski, Wołek 6.SONATA NIESIOŁOWSKA a la Tarantella czyli KOLAPS STEFANA 7.Transatlantyckie - orędzie Bronisława Komorowskiego W Ę G R Y 1.WĘGRY, TELEWIZJA, KIBICE 2.GALERIA ZDJĘĆ węgierskich 3.ORBAN I CZERWONY PRĘGIERZ M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura