SUMMA SMOLENSCIANA
Państwowy samolot cywilno-wojskowo-międzynarodowy w locie trójfazowym krajowo-eksportowym. Pierwsza faza lotu pokojowa, druga antypaństwowa, trzecia militarno-wizytowa. Wizyta państwowo-nieoficjalnie-prywatno-służbowa. Odloty idioty, męt i zamęt. Lot wojskowy, zniżanie uniżone, podchodzenie do lądowania międzypaństwowe i mylnie strzeżone. Załoga najwyższych lotów bez uprawnień do zniesławiania, czy zupełnie niedoszkolona lub przeuczona, presją salonki zamroczona od rana. Przyczyn tysiące badanych przez miesiące, skutecznie wzrok męczących, jak ogniki świętego Elma, nieuchronnością wyroku migające. Przyczyny systemowe, całościowe, splecione, ogólne, złączone od ogona po kokpit, od narodzin po trumnę. Przyczyny...akredytowane, z zakamarków wyciągane, kreowane i mnożone. Przyczyna pierwsza: „Stań się!”. Druga przyczyna: „Bing-Bang”. Trzecia: „Zrobione!”. Wszystko splecione w pierwotnej tchórzostwa zupie. Zawiniły świata strony, że cztery i że ponad nie, wzniósł się – jak wolny ptak – a nie był jako płaz w skorupie. Że ziemia była w dole, słońce w górze, że wilgoć parowała, że chciało się trwać chmurze. Prędkości poziome za małe, za duże pionowe. Wędrujące jak pijane startowe pasy, wyrastające jak w bajce - z rzucanego za siebie grzebienia – fryzjersko skoszone lasy. Magiczna brzoza, rajdujące latarnie, wyłączane elektrownie, tańcujące współrzędne i zdecentrowane radary – kto to ogarnie i da temu wiary.... Ucieczka przed czarownicą i obłąkane zegary. Akredytowani tumani, prokuratura jak czarna dziura, ministrowie bezhołowie, dziennikarze kto im nakaże, stenogramy w co my gramy, skrzynki anodinki, raport aport, rząd błąd. Borowcy nieobecni, telefony zerowane, wcześniej przygotowane pożarne straże, znikające karetki, kasety kasowane, zdjęcia montowane, niezależne analizy z... długim angażem. Dobrowolne zeznania lub milczenia pod naganem, pięć czasów lokalnych i wieczór nad ranem. Trzy wyloty, cztery samoloty, pięć list i dwa spóźnienia, trzy awarie oraz chwilowe umysłów zamglenia. Zakazujące zezwolenia, cztery krążenia i zezwalające zakazy. Językowa bariera i tajemniczy nieznajomy na wieży straży. Beczka, pętla, padanie liściem i świeca – akrobatyka ziemię orzącego, wznoszącego się lądowania, zabłoconymi kołami...na plecach. Ziemi przesiewanie po to, by ją walcem zrównać, wrak cięty, tłuczony i deszczami smagany, zamiast prawdy – z trybuny sejmowej wciskanie kówna. Nad łąkami dymy, parujące błota i rozciągnięta na pół godziny minuta upadku, by, co chce ukryć ukryła i nakraść się mogła, przepraszana wylewnie hołota. Wzywany na przesłuchania nie ten Wania i wycofywane protokoły z przesłuchania. Gdzie samolot? Kto go przeoczył? Gdzie Człowiek? Przelecieli, odlecieli w światy zapasowe. By głupiemu radość dać a mądremu schłodzić głowę i otworzyć oczy... Na to czym jest Polska, czym jest Państwo, kto był Niezastąpiony i miał odwagę a kto z butą i w ciemnym pędzie ku mirażom, w zakazane strefy nicości wkroczył, myśląc, że dzięki zamgleniu, sprawiedliwości ominie wagę.