Arcyciekawa była rozmowa Ewy Stankiewicz w TVRepublika 26.01.2017 w audycji „Otwartym tekstem”z gościem, którym był dr Bohdan Urbankowski (autor m.in. takich pozycji jak "Czerwona msza", "Dramaty płockie", "Myśl romantyczna"). Jednym z tematów był minister kultury prof.Gliński i jego urzędowanie. Słowa, które wypowiedział B.Urbankowski o min.Glińskim pasują do osobliwych perypetii grudniowych, których niefortunnym bohaterem był nasz minister kultury. Ale zacznijmy od początku.
Czy można do kogoś czuć sympatię a jednocześnie odczuwać, że człowieka krew zalewa, gdy obserwuje tego kogoś działania? Można. Przypadek ministra Glińskiego tego dowodzi. Rok temu wydawało się, że to jaśniejszy punkt rządu. Jednak przyszła sprawa organizacji pozarządowych i „pierwsze przeprosiny”. Obraz dobrotliwego, inteligentnego, spokojnego urzędnika został w oczach opinii publicznej zakłócony poprzez atak na TVP i słynny hołd rzeplińsko-komorowski. Później niepokojące występy w zaczęły się pojawiać w innych obszarach podległych ministrowi. Co o tym wszystkim sądzić? Bogdan Urbankowski nazywa prof.Glińskiego człowiekiem naiwnym i łatwowiernym. Łatwo dającym się „robić w konia” (kolokwializm Urbankowskiego) przez różnych cwaniaków. Też skłaniałbym się ku tej diagnozie. Jak by nie było, obstawiam, że za sprawą min.Glińskiego czeka PIS sporo problemów, im dalej w las, tym więcej. Obstawiam również, że „za rok, za dwa, za chwilę” pamięć o min.Glińskim będzie identyczna jak dzisiaj jest o Marcinkiewiczu, Giertychu, Kowalu, Migalskim i Kluzik-Rostkowskiej.
Urbankowski próbował pomóc ministrowi i zarysować plan wstępu do odbudowy kultury polskiej (audyt ideowy w terenie, utworzenie dwóch ogólnopolskich czasopism, jednego poświęconego szeroko pojętej kulturze, drugiego poświęconego tylko literaturze). Poszerzyłbym te dwa postulaty o trzeci: stworzenie polskiego (opcjonalnie europejskiego) portalu społecznościowego (zaznaczam: nie portalu blogowego, tych jest dosyć, lecz potężnego przedsięwzięcia w formie portalu s p o ł e c z n o ś c i o w e g o (analogicznego rozmachem i zasięgiem do Facebooka i vKontakte).
Czy minister to zrobi, czy jest w stanie zrobić? Jeszcze trochę można poczekać, choć rokowania są coraz gorsze. Może zrobi, gdy znajdzie trochę czasu w przerwie między otwieraniem wystawy odrestaurowanych rzeźb nagrobnych żydowskiego rzeźbiarza Abrahama Ostrzegi a innymi tego typu akcjami, które jak widać po zdjęciach wymagają nawet zmiany nakrycia głowy… W wolnych chwilach zaś minister zachowuje się dziwnie. Ucieka przed wyborcą, chowa się za plecy ochroniarza, kluczy. A z wyglądu taki poważny człowiek…
Najnowszym występem ministra Glińskiego były dziwne zachowania i ucieczka przed chcącym zadać kilka pytań wyborcą, którym był Marian Miszalski. O co chodziło w tej – nie licującej ze stanowskiem ministra – historii? Otóż we wrześniu ub. roku zasłużona łódzka Księgarnia im. gen. Stefana Grota-Roweckiego, szeroko znana z pozakomercyjnej działalności kulturowej i mocno wpisana w łódzki pejzaż kulturalny, objęta została z inicjatywy M.Miszalskiego patronatem biura poselskiego posła łódzkiego Piotra Glińskiego. Patronat wiązał się m.in. ze wsparciem finansowym dla jej pozakomercyjnej działalności (cotygodniowe spotkania autorskie, dyskusje, wymiana poglądów, dialog). Księgarnia współpracuje ze Stowarzyszeniem Robotników Chrześcijańskich w Łodzi.
Już po trzech miesiącach – w grudniu ub. roku – min. Gliński cofnął swój patronat w następstwie donosu złożonego na tę zasłużoną księgarnię na łamach łódzkiej „Gazety Wyborczej” przez młodą dziennikarkę Esterę Flieger.
Donos ten sugerował czytaj dalej
[na komentarze będę odpowiadał we wskazanym miejscu, gdyż tutaj nie mogę]